Artykuły

Marzenia się spełniają!

Dzień dobry, Noskowiczki i Noskowicze. Witam Was serdecznie na naszej stronie po raz dwunasty i ostatni w 2018 roku. I po raz dziewięćdziesiąty dziewiąty w ogóle! Czy zdawaliście sobie sprawę z tego, że przeczytaliśmy wspólnie aż tyle książek? Cieszę się z tego ogromnie! Z tej radości chciałam Wam obwieścić, że marzenia się spełniają (bo ja marzyłam właśnie o tym, że będziemy wspólnie czytać przez osiem lat)! Ale gdybyście mi nie uwierzyli, to może uwierzycie bohaterowi naszej grudniowej lektury. Wymyślił sobie coś absolutnie niewiarygodnego i… zrealizował swój plan. Kochani, poznajcie Aleksandra Dobę – człowieka, który przepłynął ocean… w kajaku!

Ocean to pikuś - okładka

Łukasz Wierzbicki
Ocean to pikuś
Wydawnictwo Sorus
Wydawnictwo Pogotowie Kazikowe
Poznań, Borówiec, 2018

Książkę możecie wypożyczyć
w Oddziale dla Dzieci (ul. Wojska Polskiego 41)

 

Czy pływaliście kiedykolwiek kajakiem? Ja muszę przyznać, że nie, ale przypuszczam, że nie jest to taka prosta sprawa – trzeba utrzymywać równowagę, wiosłować i zwracać uwagę na wszystko, co dzieje się dookoła. Nie wyobrażam więc sobie zupełnie, jak Aleksander Doba wypłynął kajakiem w samotny rejs po Oceanie Atlantyckim. 26 października 2010 r. o godzinie 15:30 wyruszył z portu w Dakarze w Afryce. Miał wtedy (uwaga, uwaga!) 64 lata, czyli był w wieku Waszych dziadków. I chyba dlatego wszyscy, którzy słyszeli o jego planach przepłynięcia Atlantyku, pukali się w głowę. Ale Aleksander nie zwracał w ogóle uwagi na krytyczne komentarze rodziny i znajomych i konsekwentnie dążył do realizacji celu. Przygotowanie wyprawy było bardzo trudne i kosztowało wiele czasu i oczywiście pieniędzy. Ale również wymagało od naszego bohatera sporo odwagi. Musiał przecież czuć niepokój przed wszystkimi zagrożeniami, jakie mogły na niego czyhać w trakcie rejsu i przed samotnością. Musiał liczyć się z tym, że będzie zdany na własne siły, gdy coś się zepsuje, gdy straci łączność telefoniczną z domem, gdy gorzej się poczuje albo zachoruje… Część z tych jego obaw się sprawdziła, inne nie. Ale najważniejsze, że po 99 dniach rejsu, 2 lutego 2011 r., Aleksander Doba dopłynął do portu Acaraú w Brazylii. I ta zakończona sukcesem podróż tak bardzo mu się spodobała, że jeszcze dwukrotnie wyprawiał się swoim kajakiem w rejs po oceanach.

Ocean to pikuś - strona

Ocean to pikuś - strona

Chcecie dowiedzieć się, jak wyglądała ta wyjątkowa podróż Aleksandra Doby, którą odbył swoim Olem (bo jego kajak miał na imię właśnie Olo)? Opisał ją Łukasz Wierzbicki, autor znany Wam na pewno z książek „Afryka Kazika”, „Machiną przez Chiny”, „Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana” czy „Dziadek i niedźwiadek”. Z książki „Ocean to pikuś” dowiecie się, jak zakończyło się spotkanie Aleksandra Doby z piratami i dlaczego okazało się, że dużo więcej kłopotów sprawiły żeglarzowi zielone biedronki, które przez tydzień uprzykrzały mu życie. Przeczytacie o różnych morskich stworach, które towarzyszyły Dobie w podróży – skorupiakach, które obsiadły kadłub Ola, rybach mahi-mahi, które chciał wytresować (ale mu się nie udało), latających rybach i świecących rybach, i śmiertelnie niebezpiecznych rybach, a właściwie jednej – rekinie, którego Aleksander Doba pokonał w walce na płetwę kontra wiosło. Dowiecie się, co zrobić, kiedy w trakcie podróży przez ocean braknie wody (bo choć słonej wody morskiej jest jak okiem sięgnąć, to absolutnie nie wolno jej pić) albo jak radzić sobie z potrzebami fizjologicznymi… Jak sprawdzać, czy płynie się w dobrym kierunku, patrząc na gwiazdy, przetrwać burzę, znieść mocne podmuchy wiatru, które nie tylko sprawiają, że kajak zamienia się w huśtawkę, ale i mogą porwać z głowy kapelusz… Myślę, że czytając książkę „Ocean to pikuś”, będziecie czasem rozbawieni, czasem przestraszeni, a czasem zafascynowani. I że historia Aleksandra Doby udowodni Wam, że nie ma takich marzeń, których nie dałoby się zrealizować. Kiedy więc będziecie składać sobie życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku i usłyszycie „spełnienia marzeń”, to pomyślcie, co tak naprawdę te słowa oznaczają. A potem… zacznijcie te marzenia spełniać! Jestem pewna, że Wam się uda. I tego Wam życzę na zakończenie naszych tegorocznych spotkań na stronie Z Noskiem w Książce. Do zobaczenia w styczniu!

 

Parę słów dla dorosłych

„Ocean to pikuś” to najnowsza książka Łukasza Wierzbickiego, który od lat opisuje przygody polskich podróżników. Tym razem wziął „na warsztat” samotny rejs Aleksandra Doby po Oceanie Atlantyckim. Młody czytelnik znajdzie w książce opis niesamowitej przygody, ale również wiele bardzo konkretnych, prozaicznych problemów, z którymi musiał zmierzyć się Doba. Taka konstrukcja opowieści pokazuje, że realizacja marzeń jest możliwa, ale tylko i wyłącznie pod warunkiem, że przełoży się ją na racjonalny plan. Może okazać się to pomocne w rozmowach z dzieckiem np. na temat kolejnych jego „pasji”, które okazują się czasem słomianym zapałem. Warto podczas lektury zwrócić uwagę również na fenomenalne ilustracje Marcina Leśniaka. Polecamy historię rejsu Aleksandra Doby czytelnikom w każdym wieku.

To wszystko historia!

Noskowiczki i Noskowicze, witam was serdecznie na naszej stronie w listopadzie - miesiącu przez niektórych uważanym za najgorszy w roku. Po złotej polskiej jesieni zazwyczaj nie został już żaden ślad, a do świąt Bożego Narodzenia jeszcze daleko, więc jest szaro, buro i ponuro. I tylko czytanie książek może poprawić nam humor. Ale dodajmy, że tegoroczny listopad jednak różni się od pozostałych. Jak na pewno wiecie, w tym roku 11 listopada obchodzimy w Polsce setną rocznicę odzyskania niepodległości. Dlatego książka, do przeczytania której Was zachęcam, związana jest z historią naszego kraju. Pewnie stwierdzicie, że takich książek czytaliśmy już dużo. Oczywiście, macie rację! Ale gwarantuję wam, że „A to historia!” napisana przez Kazimierza Szymeczkę (który we wrześniu był gościem naszej biblioteki) różni się od pozostałych. Czym? Zobaczcie sami!

A to historia! - okładka

Kazimierz Szymeczko
A to historia! : opowiadania z dziejów Polski
Wydawnictwo Literatura
Łódź, 2014

Książkę możecie wypożyczyć
Filii nr 4 (ul. Krakowska 124),
i w Oddziale dla Dzieci (ul. Wojska Polskiego 41)

 

Historynek, Militarek i Wierszynek to trzy mole książkowe, które mieszkają w bibliotece. Jak łatwo się domyślić, Historynek lubuje się w starych kronikach i książkach historycznych, Militarek – w powieściach wojennych, zaś Wierszynek – w poezji (choć i malarstwem nie pogardzi). Sami widzicie, że nasi nowi przyjaciele mają różne gusta literackie. Ale to właśnie dobrze! Dlatego opowiedzą nam o historii Polski, patrząc na nią z różnych perspektyw. Bo przecież historia to nie tylko daty i postacie władców i polityków. To też nie tylko wielkie bitwy i wojny. To również książki, moda, ulubione potrawy, albo wynalazki. To wszystko, co wydaje się nam najzwyczajniejsze w świecie, a za sto lat od dziś okaże się historią (a skoro tak popatrzymy na historię, to może zacznijmy pisać pamiętniki – mamy wtedy szansę na to, by nasi potomkowie nazwali nas kronikarzami).

A to historia! - strony

Historynek, Militarek i Wierszynek to trzy mole książkowe, które mieszkają w bibliotece. Jak łatwo się domyślić, Historynek lubuje się w starych kronikach i książkach historycznych, Militarek – w powieściach wojennych, zaś Wierszynek – w poezji (choć i malarstwem nie pogardzi). Sami widzicie, że nasi nowi przyjaciele mają różne gusta literackie. Ale to właśnie dobrze! Dlatego opowiedzą nam o historii Polski, patrząc na nią z różnych perspektyw. Bo przecież historia to nie tylko daty i postacie władców i polityków. To też nie tylko wielkie bitwy i wojny. To również książki, moda, ulubione potrawy, albo wynalazki. To wszystko, co wydaje się nam najzwyczajniejsze w świecie, a za sto lat od dziś okaże się historią (a skoro tak popatrzymy na historię, to może zacznijmy pisać pamiętniki – mamy wtedy szansę na to, by nasi potomkowie nazwali nas kronikarzami).

 

Parę słów dla dorosłych

Kazimierz Szymeczko jest autorem szeregu książek historycznych przeznaczonych dla młodych czytelników. Jedną z nich jest „A to historia!” – opowieść o dziejach Polski przekazana w sposób bardzo przystępny przez sympatycznych bohaterów – trzy mole książkowe. W książce mało jest dat, nie znajdziemy również obszernych ciągów chronologicznych, które mogłyby okazać się dla dzieci nużące. „A to historia!” to raczej krótkie wycinki z historii Polski dotyczące co ciekawszych jej fragmentów, mało znanych postaci, zabawnych wydarzeń, ważnych wynalazków, książek a nawet… upodobań kulinarnych naszych przodków. Może się więc okazać, że książka Kazimierza Szymeczki będzie zachętą do rozpoczęcia poszukiwań kolejnych historycznych lektur. Zachęcamy do sięgnięcia m.in. po cykl „Zdarzyło się w Polsce”, który Szymeczko napisał wspólnie z Grażyną Bąkiewicz i Pawłem Wakułą, a który znajdą Państwo w zbiorach naszej biblioteki.

Zamieszkać wśród książek

Kochani, ciekawa jestem do jakiej grupy należycie. Tych, którzy oczywiście bardzo lubią wakacje, ale gdy zaczyna się wrzesień cieszą się z powrotu do szkoły? A może tych, którzy uważają, że szkoła mogłaby w ogóle nie istnieć? Pytam was o to nie bez powodu, bowiem w tym miesiącu zachęcam do przeczytania książki, której bohaterka w ogóle nie chodzi do szkoły. Nie potrafi nawet czytać! Jak myślicie, czy nieumiejętność czytania przeszkadza jej w życiu? Czy wam by przeszkadzała? (Jestem pewna, że tak!) Żeby poznać tę niezwykłą dziewczynkę wystarczy otworzyć książkę angielskiej pisarki Sylvii Bishop (być może czytaliście jej poprzednią powieść „Słoń Eriki”). Zapraszam was na spotkanie z „Panną Jones i Książkowym Emporium”.

Panna Jones - okładka

Sylvia Bishop
Panna Jones i Książkowe Emporium
Wydawnictwo Zielona Sowa
Warszawa, 2018

Książkę możecie wypożyczyć 
w Oddziale dla Dzieci (ul. Wojska Polskiego 41)

 

Sześć lat przed wydarzeniami opisanymi w książce w księgarni „Pod Białym Jeleniem” prowadzonej przez Netty Jones i jej synka Michaela ktoś zostawił małą dziewczynkę. Znalazł ją Michael, który postąpił z nią tak, jak ze wszystkimi rzeczami porzuconymi, bądź zostawionymi przez zwykłe roztargnienie w księgarni – schował ją do szafy na rzeczy znalezione. Na szczęście Netty zareagowała w porę, wyciągnęła dziewczynkę z szafy, a gdy nikt się po nią nie zgłosił (pomimo tego, że pani Jones o znalezieniu dziewczynki poinformowała policję, a w pobliżu księgarni rozwiesiła plakaty), postanowiła ją adoptować. Tak właśnie dziewczynka została Znajdą Jones i zamieszkała razem z Netty i Michaelem w księgarni „Pod Białym Jeleniem”. Nigdy nie powiedziała nikomu o tym, jak ma naprawdę na imię. Przez cały czas, od momentu gdy Michael wsadził ją do szafy, aż do chwili, gdy nasza opowieść się zaczyna, Znajda nie zdradziła też mamie i bratu, że nie nauczyła się czytać. Co wcale nie znaczy, że nie lubiła książek. Lubiła je bardzo – ich ciężar, zapach i szelest kartek, krój czcionek i ilustracje. Dlatego tak bardzo ucieszyła się, gdy Jonesowie postanowili wziąć udział w Wielkiej Loterii Montgomery’ego. Albert H. Montgomery był właścicielem najbardziej niezwykłej, największej księgarni na świecie zwanej Książkowym Emporium. Ale postanowił przejść na emeryturę i oddać swoją księgarnię zwycięzcy Loterii. Netty oczywiście wysłała zgłoszenie i… wyobraźcie sobie, że Jonesowie zostali wylosowani i stali się nowymi właścicielami Książkowego Emporium!

Panna Jones - strony

Książkowe Emporium było księgarnią niezwykłą. Nie miało zwykłych półek z książkami z danej dziedziny, ale całe pokoje z książkami kucharskimi, książkami o piratach, książkami bez szczęśliwego zakończenia, starymi książkami, i wszystkimi innymi, jakie tylko kiedykolwiek zostały napisane. Poszczególne sale były przywoływane przez skomplikowany mechanizm, ale Znajda bardzo szybko opanowała zasady jego działania i stała się odpowiedzialna za kierowanie klientów księgarni do pokoju z interesującymi ich książkami. Została też opiekunką wyjątkowo niesfornego kota, którego pan Montgomery zostawił Jonesom razem z Książkowym Emporium. Musicie przyznać, że wszystko ułożyło się wprost idealnie. No właśnie, Znajda zaczęła podejrzewać, że nawet zbyt idealnie i cała Wielka Loteria Montgomery’ego to jakiś podstęp. Niestety, miała rację. Już drugiego dnia po przybyciu Jonesów do Książkowego Emporium, w księgarni pojawił się bardzo dziwny i bardzo niemiły człowiek. Eliot Różowy, bo tak się przedstawił, twierdził, że sprzedał Montgomery’emu niezwykle cenną książkę (rękopis sztuki Szekspira, jedyny na świecie egzemplarz) i nie dostał za nią zapłaty. A ponieważ Montgomery przepadł jak kamień w wodę, to obecni właściciele Emporium powinni oddać Eliotowi Różowemu rękopis, albo zapłacić czterdzieści trzy miliony funtów. Jonesowie, którzy oczywiście nie mieli tak dużej sumy pieniędzy, zaczęli gorączkowe poszukiwania rękopisu, ale kiedy Znajda w końcu trafiła na niego w sali starych książek, okazało się, że pan Montgomery rozlał na książkę całą butelkę lemoniady i kompletnie ją zniszczył. Co w tej sytuacji zrobią Jonesowie? Przekonajcie się o tym, czytając książkę „Panna Jones i Książkowe Emporium”. Jestem pewna, że spodoba się wam ona tak bardzo, jak mnie!

Kochani, mam nadzieję, że zarówno tych, którzy ucieszyli się z powrotu do szkoły, jak i tych, którzy tęsknią za wakacjami, przygody Znajdy Jones wprawią w dobry humor. Ale chciałabym, żebyście po lekturze „Panny Jones i Książkowego Emporium” poświęcili też chwilkę na to, by zastanowić się nad tym, jak wyglądałoby wasze życie, gdybyście nie potrafili czytać. I jak wtedy patrzylibyście na książki. Weźcie do ręki jakąś książkę z półki (może to być nawet podręcznik szkolny, przecież i tak nie będziecie go czytać ), przyjrzyjcie się ilustracjom, dotknijcie stron, powąchajcie je, przerzućcie kilka kartek, by usłyszeć, jaki dźwięk wydają. Myślę, że zrozumiecie, dlaczego oglądanie książek sprawiało Znajdzie taką przyjemność. I oczywiście zwrócicie uwagę każdemu, kto książki bezmyślnie niszczy bazgrząc po nich długopisem, plamiąc jedzeniem, wyrywając kartki…

Noskowiczki i Noskowicze, żegnam się z Wami wrześniowo, jesiennie i szkolnie, życząc wam oczywiście niezapomnianych chwil z książkami (nawet z podręcznikami szkolnymi!). A na naszą stronę Z Noskiem w Książce zapraszam już na początku października. Do zobaczenia!

 

Parę słów dla dorosłych

Książka Sylvii Bishop „Panna Jones i Książkowe Emporium” jest niezwykle wciągającą powieścią przygodową, która na pewno spodoba się młodym czytelnikom. Tytułowa bohaterka to postać nietuzinkowa, w dodatku nie jest typowym wzorem do naśladowania – przecież nie umie czytać i okłamuje swoją rodzinę. Jednak Znajda Jones, mając świadomość swoich braków, potrafi wykorzystać swoje mocne strony. Obserwuje rzeczywistość na swój sposób, opisuje ją nie korzystając z gotowych wzorców myślenia (komu z dorosłych wpadłaby do głowy definicja słownika zaproponowana przez Znajdę – książki z papierem tak cienkim, że widać było, co jest pod spodem, mikroskopijną czcionką i nudną okładką bez obrazków). Dlatego „Panna Jones i Książkowe Emporium” to książka, która pokazuje, że każdy z nas ma mocne strony, a jedną z nich jest niewątpliwie wyobraźnia, kreatywność, własne spojrzenie na świat i gotowość do działania. Wydaje się więc, że jest doskonałą lekturą dla czytelników w każdym wieku. Polecamy!

O psie, który zasłużył na pomnik

Dzień dobry, Noskowiczki i Noskowicze. Ani się nie obejrzeliśmy, a za oknem jesień – ulubiona pora roku wszystkich moli książkowych. Bo kiedy, jak nie jesienią, zaszyć się w wygodnym fotelu, okryć puchatym kocem i popijając gorącą herbatkę czytać ulubioną książkę. Oczywiście, trzeba też chodzić do szkoły, odrabiać zadania albo wyjść na spacer z psem. Bo nasz czworonożny przyjaciel nie może okazać się mniej ważny od najbardziej nawet wciągającej książki. Przecież jesteśmy mu potrzebni, a on jest potrzebny nam  na pewno doskonale o tym wiecie. Ale jeśli macie ochotę na przypomnienie sobie, że psy są najwierniejszymi towarzyszami ludzi i przeczytanie książki o wielkiej przyjaźni między psem a jego panem, zachęcam Was do sięgnięcia po „Dżoka”. To on jest naszym październikowym książkowym bohaterem.

Dżok - okładka

Barbara Gawryluk
Dżok : legenda o psiej wierności
Wydawnictwo Literatura
Łódź, 2007

Książkę możecie wypożyczyć 
w Filii nr 2 (ul. Grunwaldzka 12),
Filii nr 4 (ul. Krakowska 124),
Filii nr 5 (ul. Kopernika 17),
Filii nr 7 (ul. Rzeszowska 1)
i w Oddziale dla Dzieci (ul. Wojska Polskiego 41)

 

W schronisku dla zwierząt w Krakowie mieszkał sobie kundel, który był bardzo samotny, bo nie miał pana. W małym mieszkanku na czwartym piętrze kamienicy w centrum Krakowa mieszkał sobie starszy pan Nikodem, który był samotny, bo nie miał towarzysza. Na całe szczęście pan Nikodem wpadł na pomysł, że może znaleźć towarzysza w schronisku. Gdy się tam wybrał, jego uwagę od razu zwrócił czarny kundel (trochę podobny do wilczura), więc zabrał go ze sobą do domu. Od tego momentu Dżok (bo takie imię dostał pies) i pan Nikodem stali się nierozłączni. Razem jedli śniadania i razem pracowali (no, dobrze, tak naprawdę pracował tylko pan Nikodem, który był tłumaczem z języka niemieckiego, a Dżok układał się wtedy na dywaniku obok biurka i pilnował, by jego pan dobrze tłumaczył trudne naukowe teksty), razem wychodzili na spacery do parku i razem przyjmowali gości, którzy od czasu do czasu odwiedzali pana Nikodema. Po prostu żyło im się jak w raju

Dżok - strony

Ale pewnego dnia wszystko się zmieniło, choć zaczęło się zupełnie zwyczajnie. Pan Nikodem zabrał Dżoka na spacer. Szli bulwarami, a później przechodzili przez bardzo duże rondo i wtedy panu Nikodemowi zrobiło się słabo. Przechodnie wezwali oczywiście pomoc. Przyjechała karetka i zabrała pana Nikodema do szpitala. Ludzie się rozeszli, ale na trawniku przy rondzie został Dżok. Pomyślał, że poczeka tu na swojego pana. I czekał, nawet wtedy gdy z popołudnia zrobił się wieczór, z wieczoru noc, a z nocy kolejny dzień... Czekał, bo wierzył, że jego pan wróci po niego tak szybko, jak to będzie możliwe. Niestety, pan Nikodem miał już nigdy po Dżoka nie wrócić, bo lekarzom nie udało się go uratować. Oczywiście, Dżok tego nie wiedział. Dlatego bardzo nieufnie traktował wszystkich ludzi, którzy chcieli mu pomóc. Pan sprzedający precle przynosił dla Dżoka jedzenie, pani z kiosku z gazetami dbała, żeby miał zawsze świeżą wodę w misce, a gdy po kilku miesiącach w Krakowie spadł pierwszy śnieg, na rondzie, na którym zamieszkał Dżok, czekała na niego jego własna psia buda! Był to prezent od pani Marii, która od samego początku się nim opiekowała. Ale przecież, z budą czy bez  rondo i ruchliwa ulica to nie miejsce na psi dom i Dżok nie mógł tam zostać na zawsze… Co się z nim stało? O tym przeczytacie w książce pani Barbary Gawryluk.

Warto sięgnąć po nią nie tylko dlatego, że historia Dżoka jest bardzo wciągająca (i smutna, i pouczająca), ale też dlatego, że wydarzyła się naprawdę. Mało tego! Dżok swoją wiernością i czekaniem na pana Nikodema w tym samym miejscu, w którym widział go po raz ostatni, zasłużył sobie na pomnik. Ten pomnik możecie zobaczyć, gdy będziecie na wycieczce w Krakowie  stoi niedaleko ziejącego ogniem Smoka Wawelskiego. Zajrzyjcie więc tam koniecznie i nie odchodźcie zbyt szybko  koniecznie pogłaszczcie Dżoka po jego czarnym wiernym pysku.

Pamiętajcie tylko, by wrócić na naszą stronę na początku listopada. Spotkamy się wtedy z kolejną świetną książką. Do zobaczenia!

 

Parę słów dla dorosłych

Barbara Gawryluk jest dziennikarką, tłumaczka z języka szwedzkiego oraz znaną autorką książek dla dzieci, które opisują najczęściej losy zwierząt. Są to, oprócz „Dżoka”, m.in. „Baltic: pies, który płynął krze”, „Klifka: opowieść o foczce, która szukała mamy”, seria o psie Kaktusie, czy seria „Klinika zdrowego chomika”. Większość jej książek oparta jest na faktach. Tym samym Barbara Gawryluk udowadnia, że po pierwsze wystarczy szeroko otworzyć oczy, by dostrzec obok siebie wyjątkową osobę lub niecodzienne zdarzenie. Po drugie - uczy, że literatura i życie się przenikają: postawy prezentowane w książkach powinniśmy wprowadzać w życie, a jednocześnie powinniśmy mieć świadomość, że to, co robimy na co dzień może stać się materiałem na książkę (tak, jak w przypadku innej książki B. Gawryluk – „Mali bohaterowie”). Zachęcamy do lektury!

Rudy sierpień Rutki

Kiedy wakacje, ferie albo przerwa świąteczna dobiegają końca, robi się trochę smutno… Znacie to uczucie? Zna je też Zosia Sardynka, bohaterka naszej sierpniowej noskowej lektury. Ale trzeba zaznaczyć, że Zosia, oprócz smutku, odczuwa też… ulgę na myśl o powrocie do szkoły. Wreszcie będzie mogła spotkać koleżanki i kolegów. Bo na razie umiera z nudów na zupełnie opustoszałym podwórku na ulicy Rybnej 13 w Łodzi (widocznie wszyscy, oprócz głuchego szewca z parteru, wyjechali na wakacje). Nie przeczuwa, że ostatnie dni sierpnia przyniosą jej niesamowitą niespodziankę.

Rutka - okładka

Joanna Fabicka
Rutka
Wydawnictwo Agora
Warszawa, 2016

Książkę możecie wypożyczyć 
w Filii nr 3 (ul. Witosa 1e),
Filii nr 4 (ul. Krakowska 124),
i w Oddziale dla Dzieci (ul. Wojska Polskiego 41)

 

Zaczyna się od tego, że mama Zosi znowu wyjeżdża służbowo. A ponieważ w czasie jej nieobecności ktoś musi opiekować się dziewczynką, mama prosi o pomoc swoją krewną. Ciocio-babcia Róża jest już bardzo stara, szwankuje jej pamięć i nogi - porusza się na wózku inwalidzkim. Jest też dosyć ekscentryczna: pali fajkę, potrafi robić magiczne sztuczki i czasami w ogóle nie zachowuje się jak dorosła osoba. Na przykład z banknotów, które mama z takim mozołem gromadzi, ciotka Róża robi samolociki a brudnych skarpetek nie pierze, tylko beztrosko wyrzuca je przez okno. Może dlatego Zosia szybko znajduje z ciotką Różą wspólny język. Z zaciekawieniem słucha historii o tym, jak wyglądało dzieciństwo ciotki, tym bardziej, że Róża spędziła je na tym samym podwórku, na którym mieszka teraz Zosia. Tylko że to, o czym ciotka Róża opowiada z wielkim entuzjazmem, Zosi wydaje się po prostu śmiertelnie nudne. To najgorsze miejsce na świecie, mówi dziewczynka o swoim domu, swojej dzielnicy, swoim mieście. Ale któregoś poranka, kiedy po deszczu na niebie pojawia się piękna tęcza, słońce zaczyna przygrzewać, a ziemia parować, Zosia wychodzi z mieszkania, by pobawić się w tych miejscach, w których wiele, wiele lat temu bawiła się ciotka Róża. I wtedy dzieje się coś niesamowitego. Wśród gałęzi rosnącej na podwórku starej wierzby pojawia się nagle rudy warkocz, należący do dziewczynki, której Zosia nigdy na swojej ulicy nie widziała. Tymczasem rudowłosa psotnica, która przedstawia się jako Rutka, twierdzi, że mieszka w przeznaczonym do rozbiórki starym domu, w mieszkaniu nr 7.

Rutka - strony


Najdziwniejsze jest to, że Rutka mieszka tam zupełnie sama. Jej rodzice i młodszy brat któregoś dnia po prostu zniknęli i nowa koleżanka Zosi musi ich za wszelką cenę odnaleźć. Dlatego dziewczynki całe dnie spędzają, wędrując po Łodzi, a także zapuszczając się jeszcze dalej – na obrzeża miasta. Podróżują dziwnym, starodawnym tramwajem albo rozklekotanym rowerem. Ale rodziców Rutki nigdzie nie ma. Pojawia się za to tajemniczy Biały Pan, przed którym chowają się wszystkie dzieci, także Rutka i Zosia. Biały Pan, chociaż wygląda jak dobroduszny staruszek, jest niebezpieczny i, jak mówi Rutka, lepiej go nigdy nie spotkać. Ale jak znaleźć zgubioną rodzinę, kiedy trzeba wiecznie się ukrywać? Zosia postanawia pomóc przyjaciółce, albo chociaż towarzyszyć jej w poszukiwaniach. Rozumie jak nikt, że Rutka czuje się bardzo samotna…
Myślę, że domyśliliście się już, że Rutka pochodzi z przeszłości i właśnie w przeszłość zabiera Zosię. A ta przeszłość to czasy II wojny światowej. Dlatego, gdy będziecie czytać „Rutkę”, zwróćcie uwagę na rzeczywistość, w której żyje dziewczynka. Pomyślcie, jak wtedy ludzie podróżowali, jak się ubierali, co jedli (na przykład owoce morwy zrywane z drzewa). Czy jedliście kiedyś morwę? Czy rysowaliście cegłą na chodniku? Czy szukaliście skarbów na strychu? Jeśli nie, to koniecznie spróbujcie. Możecie też zapytać rodziców, dziadków, ciocie i wujków o to, co oni robili na wakacjach. Jak spędzały czas dzieci trzydzieści, dwadzieścia, dziesięć lat temu? Kto wie, może niektóre gry i zabawy tak się wam spodobają, że postanowicie je wypróbować? Macie na to ostatni miesiąc wakacji - nie traćcie czasu! Życzę Wam więc nie tylko przyjemnej lektury „Rutki” ale i udanych retro-zabaw. A na stronę Z Noskiem w Książce zapraszam Was ponownie już na początku września. Do zobaczenia!


Parę słów dla dorosłych

„Rutka” Joanny Fabickiej to powieść wyjątkowa, przeznaczona dla czytelników w każdym wieku. Dzieci znajdą w niej historię przyjaźni Zosi z Rutką. Przyjaźni niezwykłej, bo opartej na akceptacji i porozumieniu, na towarzyszeniu w trudnych doświadczeniach, na zabawie opartej na niezmierzonej wyobraźni Rutki. Starsi, którzy w Rutce zobaczą ciocię Różę ocaloną z łódzkiego getta, odczytają opowieść Fabickiej jako hołd złożony ofiarom Holokaustu, ale i jako sentymentalną podróż w czasie do świata, którego już nie ma, zapis różnorodności kulturowej przedwojennej Polski. Kiedy te dwa sposoby odczytania – dziecięcy i dorosły spotkają się ze sobą (a mamy nadzieję, że „Rutkę” przeczytają Państwo wspólnie z dziećmi, objaśniając im warstwę historyczną książki), ukaże się cała złożoność tekstu, w której kryje się jego główna wartość. Warto zwrócić również uwagę na świetne ilustracje Mariusza Andryszczyka, które doskonale uzupełniają tekst. Polecamy!

Kalendarz wydarzeń

Kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 1 2 3 4 5
Początek strony