Dzień dobry, Noskowiczki i Noskowicze. Witam Was serdecznie na naszej stronie po raz dwunasty i ostatni w 2018 roku. I po raz dziewięćdziesiąty dziewiąty w ogóle! Czy zdawaliście sobie sprawę z tego, że przeczytaliśmy wspólnie aż tyle książek? Cieszę się z tego ogromnie! Z tej radości chciałam Wam obwieścić, że marzenia się spełniają (bo ja marzyłam właśnie o tym, że będziemy wspólnie czytać przez osiem lat)! Ale gdybyście mi nie uwierzyli, to może uwierzycie bohaterowi naszej grudniowej lektury. Wymyślił sobie coś absolutnie niewiarygodnego i… zrealizował swój plan. Kochani, poznajcie Aleksandra Dobę – człowieka, który przepłynął ocean… w kajaku!
Łukasz Wierzbicki Książkę możecie wypożyczyć |
Czy pływaliście kiedykolwiek kajakiem? Ja muszę przyznać, że nie, ale przypuszczam, że nie jest to taka prosta sprawa – trzeba utrzymywać równowagę, wiosłować i zwracać uwagę na wszystko, co dzieje się dookoła. Nie wyobrażam więc sobie zupełnie, jak Aleksander Doba wypłynął kajakiem w samotny rejs po Oceanie Atlantyckim. 26 października 2010 r. o godzinie 15:30 wyruszył z portu w Dakarze w Afryce. Miał wtedy (uwaga, uwaga!) 64 lata, czyli był w wieku Waszych dziadków. I chyba dlatego wszyscy, którzy słyszeli o jego planach przepłynięcia Atlantyku, pukali się w głowę. Ale Aleksander nie zwracał w ogóle uwagi na krytyczne komentarze rodziny i znajomych i konsekwentnie dążył do realizacji celu. Przygotowanie wyprawy było bardzo trudne i kosztowało wiele czasu i oczywiście pieniędzy. Ale również wymagało od naszego bohatera sporo odwagi. Musiał przecież czuć niepokój przed wszystkimi zagrożeniami, jakie mogły na niego czyhać w trakcie rejsu i przed samotnością. Musiał liczyć się z tym, że będzie zdany na własne siły, gdy coś się zepsuje, gdy straci łączność telefoniczną z domem, gdy gorzej się poczuje albo zachoruje… Część z tych jego obaw się sprawdziła, inne nie. Ale najważniejsze, że po 99 dniach rejsu, 2 lutego 2011 r., Aleksander Doba dopłynął do portu Acaraú w Brazylii. I ta zakończona sukcesem podróż tak bardzo mu się spodobała, że jeszcze dwukrotnie wyprawiał się swoim kajakiem w rejs po oceanach.
Chcecie dowiedzieć się, jak wyglądała ta wyjątkowa podróż Aleksandra Doby, którą odbył swoim Olem (bo jego kajak miał na imię właśnie Olo)? Opisał ją Łukasz Wierzbicki, autor znany Wam na pewno z książek „Afryka Kazika”, „Machiną przez Chiny”, „Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana” czy „Dziadek i niedźwiadek”. Z książki „Ocean to pikuś” dowiecie się, jak zakończyło się spotkanie Aleksandra Doby z piratami i dlaczego okazało się, że dużo więcej kłopotów sprawiły żeglarzowi zielone biedronki, które przez tydzień uprzykrzały mu życie. Przeczytacie o różnych morskich stworach, które towarzyszyły Dobie w podróży – skorupiakach, które obsiadły kadłub Ola, rybach mahi-mahi, które chciał wytresować (ale mu się nie udało), latających rybach i świecących rybach, i śmiertelnie niebezpiecznych rybach, a właściwie jednej – rekinie, którego Aleksander Doba pokonał w walce na płetwę kontra wiosło. Dowiecie się, co zrobić, kiedy w trakcie podróży przez ocean braknie wody (bo choć słonej wody morskiej jest jak okiem sięgnąć, to absolutnie nie wolno jej pić) albo jak radzić sobie z potrzebami fizjologicznymi… Jak sprawdzać, czy płynie się w dobrym kierunku, patrząc na gwiazdy, przetrwać burzę, znieść mocne podmuchy wiatru, które nie tylko sprawiają, że kajak zamienia się w huśtawkę, ale i mogą porwać z głowy kapelusz… Myślę, że czytając książkę „Ocean to pikuś”, będziecie czasem rozbawieni, czasem przestraszeni, a czasem zafascynowani. I że historia Aleksandra Doby udowodni Wam, że nie ma takich marzeń, których nie dałoby się zrealizować. Kiedy więc będziecie składać sobie życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku i usłyszycie „spełnienia marzeń”, to pomyślcie, co tak naprawdę te słowa oznaczają. A potem… zacznijcie te marzenia spełniać! Jestem pewna, że Wam się uda. I tego Wam życzę na zakończenie naszych tegorocznych spotkań na stronie Z Noskiem w Książce. Do zobaczenia w styczniu!
Parę słów dla dorosłych
„Ocean to pikuś” to najnowsza książka Łukasza Wierzbickiego, który od lat opisuje przygody polskich podróżników. Tym razem wziął „na warsztat” samotny rejs Aleksandra Doby po Oceanie Atlantyckim. Młody czytelnik znajdzie w książce opis niesamowitej przygody, ale również wiele bardzo konkretnych, prozaicznych problemów, z którymi musiał zmierzyć się Doba. Taka konstrukcja opowieści pokazuje, że realizacja marzeń jest możliwa, ale tylko i wyłącznie pod warunkiem, że przełoży się ją na racjonalny plan. Może okazać się to pomocne w rozmowach z dzieckiem np. na temat kolejnych jego „pasji”, które okazują się czasem słomianym zapałem. Warto podczas lektury zwrócić uwagę również na fenomenalne ilustracje Marcina Leśniaka. Polecamy historię rejsu Aleksandra Doby czytelnikom w każdym wieku.